niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 60

-Broduey to chłopak z Brazylii. Przyjechał tutaj po ukończeniu pierwszego stopnia odpowiednika naszego studia w Porto Alegre. Jest na waszym poziomie, ale ma większe doświadczenie, jeśli chodzi o występy publiczne, które chcielibyśmy w tym roku pomnożyć! -wyjaśnił Pablo.

Wszyscy patrzyli na chłopaka ze zdziwieniem. Jakiś Brazylijczyk przychodzi ot tak i ma zamiar ich pouczać?! O nie, nie. Nie zgodzą się na to. Dopiero co odnieśli sukces na spektaklu w Hiszpanii, a teraz zamiast chwili sławy znów mają pokornie za kimś podążać?

Uczniowie uwielbiają poznawać nowych ludzi. Niedawno w końcu dołączyła do nich Violetta, a przyjęto ją bardzo dobrze. Tym razem obawiali się nieznajomego... Nie wiadomo właściwie dlaczego. Przecież nie zrobi im krzywdy! Chce się uczyć, tak samo jak oni. Wszystkich ich łączy muzyka.

-Cześć! -jako pierwsza podeszła Viola. -Nazywam się Violetta i też uczę się w studiu od niedawna. -wyciągnęła dłoń w stronę chłopaka z szerokim uśmiechem na twarzy.

Pewny siebie chłopak uścisnął jej rękę i odwzajemnił uśmiech.

-Jak już wiesz, nazywam się Broduey. Pochodzę z Porto Alegre, ale to też już wiesz... Wiecie...?-spojrzał w kierunku pozostałych pytającym wzrokiem.

Nikt nie odważył się podejść i powtórzyć czynu Violi.

-Oj, przestańcie! Zamknęliście się na nowe znajomości, czy co? Ja cieszę się, że dołączy do nas ktoś nowy. W końcu mam okazję nauczyć się samby! -roześmiała się.

Faktycznie. Wszystkim zrobiło się głupio, zawstydziło ich ich zachowanie. Przecież jeszcze go nie znają, czemu mieliby go oceniać? Broduey zasługuje na szansę. Wydaje się być miły.

-Szczerze mówiąc to bardziej orientuję się w capoierze, czyli połączeniu tańca ze sztukami walki, ale coś tam z samby potrafię. -puścił oczko w kierunku długowłosej Camili i porwał ją do tańca. -Raz i dwa i - wyliczał prowadząc ją w tańcu.

Rudowłosa śmiała się próbując nadążać za chłopakiem i pozwoliła prowadzić się w tańcu. Skupiła się na kolejnych krokach, co chwilę depcząc po brązowych butach Brazylijczyka i przepraszając za to. Po chwili już wszyscy bawili się z Broduey'iem i zapoznawali się z nim.



***

-Ludmiła, zejdź kochanie! -matka wołała ją na obiad.

Zdecydowanie Ludmiła była do niej podobna. Blond włosy i ten sam uśmiech. I ten błysk w oku. Matka Ludmiły kochała ją bardzo. Faktycznie, była surowa i często naciskała na córkę, ale nigdy by jej nie skrzywdziła. Przynajmniej nie świadomie...

Kobieta odsunęła się od bogato zastawionego stołu z obiadem i udała się w kierunku schodów. Powolnym krokiem stawała na kolejnych stopniach stukając obcasami. Kto chodzi po domu w szpilkach? Cóż, mama Ludmiły się z nimi nie rozstaje.

-Ludmiła, obiad już gotowy! - kobieta nacisnęła na klamkę i otworzyła pokój jej córki.

Było w nim wszystko. Mnóstwo zdjęć z występów Ludmiły, brokatowa ściana, ogromna toaletka i drzwi do równie wielkiej garderoby. Piękne łóżko z baldachimem stało na środku pokoju, a na pościel padały promienie słońca przedostającego się do pokoju przez okno. Na lewej ścianie wisiały lusterka, a nad łóżkiem znajdował się ogromny obraz z motywem słodyczy, śpiewu, tańca, czyli tego, co Ludmiła lubi najbardziej. W oczy rzucał się napis "dreams come true" oznaczający "marzenia się spełniają". Nieopodal łóżka stało białe biurko i kilka szafek i szuflad, a na nich kolejne zdjęcia. Na suficie wisiał piękny żyrandol z przezroczystymi kryształkami. Ludmiła otrzymała go na dwunaste urodziny. Tak bardzo o nim marzyła...

W pokoju było wszystko. Oprócz Ludmiły.

***

Pasażerowie lecący lotem numer 238 z Buenos Aires do Madrytu proszeni są o udanie się w stronę odpraw i złożenie bagażu. 

Ludmiła usłyszała komunikat dobiegający z głośników. Musiała się zbierać. Już nie mogła się doczekać! Dopiero trzy dni rozłąki, a ona już do niego leci. W sekrecie przed wszystkimi, bo skąd miałaby wiedzieć, jak zareaguje jej mama i nauczyciele studia na jej nagły wyjazd. Wyszła więc z lotniskowej kawiarni i pociągnęła za sobą walizkę. Trzynaście godzin męczącego lotu jest warte krótkiego spotkania z Adrianem. Kto wie, może zostanie tam na dłużej?

***


Gira el mundo, gira

?Quién lo puede parar?
Un avión cada día y viajar y viajar
Giran las estrellas ya lo puedo sentir
Rayos y centellas todos quieren venir
Oh, oh, oh
Es la adrenalina del show (oh, oh)



Gira el mundo, gira
Esta es otra ciudad
Ya ves que los suenos se hacen realidad
Todo es diferente, te quiero conocer
Vivir el presente, querer es poder
Oh, oh, oh
Es la adrenalina del show (oh, oh)



Gira mi canción
En tu dirección
Somos el reflejo en el espejo de tu corazón
Gira mi canción
En tu dirección
Somos el reflejo en el espejo de tu amor



Gira mi canción
Gira mi canción



-Fantastycznie! -krzyczał Pablo. -Bardzo podoba mi się ta piosenka. -dodał.

-Ale choreografia... Fatalna. Fatalna! -powiedział Gregorio wymachując rękami.

-Sądzę, że nad tą piosenką nie będziemy dłużej pracować. -odparł Pablo, ignorując uwagi Gregoria.

-Dlaczego?! -powiedzieli oburzeni uczniowie. Dopiero co nauczyli się jej.

-Nie denerwujcie się. Mam dla was wspaniałą wiadomość. Znany wam producent muzyczny U-MIX zainteresował się pracą z naszym studiem. Jeden z przedstawicieli był na waszym spektaklu w Madrycie.

Wszyscy słyszeli o U-MIX'ie. To znane studio produkcyjne, które wynajduje nowe utalentowane osoby i kreuje je na gwiazdy. Cara DeLor? Tomas Porquero? Agnes Ruto? Te wszystkie gwiazdy zaczęły od U-MIX'u. Teraz to oni będą z nim współpracować! Nie, to nie jest prawda, uczniowie nie mogli w to uwierzyć.

- Nawiązaliśmy współpracę z U-MIXem, który szuka nowej gwiazdy. U-MIX i my organizujemy konkurs! Nagrodą jest trasa koncertowa po Europie i kontrakt z U-MIXem! -uczniom zaświeciły się oczy z zaciekawienia. -Konkurs będzie składał się z dwóch etapów; początkowych przesłuchań, podczas których wyłonimy ósemkę najlepszych, a ci zmierzą się ze sobą w dalszym etapie. Dwa razy w tygodniu odbędą się kolejne wyzwania i eliminacje, które pomogą dokonać wyboru widzom.

-Widzom? -Naty zdziwiła się.

-Show będzie transmitowane w Internecie. Zapewniam, że będą oglądać The U-MIX Show na całej kuli ziemskiej. -odparł Pablo.

To ogromna szansa dla nich wszystkich. Jedno z uczniów Studio 21 stanie się gwiazdą na całej kuli ziemskiej! Blask fleszy, wielkie koncerty, fani, rozpoznawalność - spełnienie marzeń. Uczniowie przecierali oczy ze zdziwienia. Naprawdę mogą wziąć udział i powalczyć o swoje marzenia.

-Pablo, chyba o czymś zapomniałeś. -chrząknął Gregorio ze sztucznym uśmiechem.

-Ah, tak. Najpierw zostanie przeprowadzony kolejny nabór do Studio 21, bo dzięki reklamie U-MIXu, chętnych na kontrakt i trasę może być więcej. Przez ten cały tydzień będą prowadzone przesłuchania i do waszej klasy również zostaną przyjęci nowi uczniowie. -ostatnie zdanie Pablo wypowiedział niepewnie. Pamiętał, jak rano zareagowali na Broduey'a.

-To super! -wszyscy cieszyli się. Lekcja, którą rano odbyli przy poznawani Broduey'a wiele ich nauczyła.

-W takim razie, kiedy rozpoczną się przesłuchania do konkursu? -spytała Violetta.

-W przyszłym tygodniu. Potrzebne będą także zgody waszych rodziców. -powiedział.

Violetta przygryzła wargę. Nie była pewna, czy jej tata zgodzi się na jej udział w tym show. W końcu cały czas boi się o nią. Viola pamięta, jak trudno było go przekonać na jej wyjazd na wymianę, Od tego czasu wiele się zmieniło, ale obawy w sercu Violi wciąż narastały. Może Angie pomoże jej porozmawiać z tatą? Albo Valencia? Zauważyła, że ta kobieta ma duży wpływ na tatę, a jest tak sympatyczna, że na pewno pomoże Violetcie.

-Rozumiem. -skinęła głową.

-Porozmawiajcie z rodzicami. -zwrócił się do wszystkich. -W takim razie od jutra wszyscy będziemy zajmować się przygotowaniami do przesłuchań. Zajmiemy się waszymi solowymi występami, dopracujemy je tak, byście w ciągu krótkich występów zachwycili jury.

-Zdradzę wam, że w jury będą Gregorio, Pablo i dwóch dyrektorów U-MIXu. -dodała Angie.

-Na dziś to wszystko, dziękuję! -powiedział Pablo.


***

-Co sądzisz, Leon? Ta sukienka będzie odpowiednia?

Violetta obracała się w sukience koloru szampana w przymierzalni ekskluzywnego sklepu w centrum miasta. Razem z Leonem wybrała się na zakupy, by wybrać sukienkę na ich wspólny bal. Szatynka już nie mogła się doczekać!

-Hej, kochanie... O czym  tak myślisz? -dziewczyna podeszła i położyła swoją dłoń na ramieniu chłopaka.

Leon siedział wpatrzony w pusty fotel na przeciwko siebie. Za dotykiem Violi - jak za porażeniem prądu - potrząsnął głową i spojrzał w oczy dziewczyny.

-Nic, nic... Myślę nad tym konkursem... Muszę wziąć się w garść, to ogromna szansa, Violetta. - Leon mówił naprawdę poważnie. -Chciałbym to wygrać i spełnić swoje marzenia.

-Jak my wszyscy! - roześmiała się.

Leon spiorunował ją wzrokiem. Violetta poczuła, że jest nie w humorze i odwróciła wzrok. Powolnym krokiem udała się do przymierzalni. Może innym razem wybiorą strój na bal.

Violetta stanęła w drzwiach przymierzalni i westchnęła. Leon znów głęboko nad czymś myślał. Ale nad czym?

-Wiesz co, Violetta. Muszę iść. - wstał i przetrzepał spodnie. Ani razu na nią nie spojrzał. -Chyba za dużo wrażeń na dziś... To, tak. Yyy... Cześć. -wyszedł.

Violetta odprowadziła go wzrokiem. Co w niego wstąpiło? Ściągnęła sukienkę i oddała ją ekspedientce, wychodząc ze sklepu. Chciała dogonić Leona, może z nim porozmawia. Czym  on się stresuje? Konkursem? Powinna go uspokoić. Leon miał ogromne szanse na wygraną, ale musiał się skupić. Może był wystraszony tym, że ta ogromna szansa może przepaść i nigdy się nie powtórzyć?

Kiedy Viola wybiegła ze sklepu, za rogiem zauważyła Leona. Zadowolona szybkim krokiem zmierzała w jego kierunku, aż usłyszała jego rozmowę. W przeciwieństwie do jego poprzedniej miny, był uśmiechnięty od ucha do ucha.

-Tak, już pędzę. Nie martw się, zaraz będę. Też tęsknię.

Viola wytrzeszczyła oczy.

***


-On beat, on beat... On beat, on beat! - Camila nuciła pod nosem.


Nagle do sali wszedł ciemnoskóry chłopak. Zaczął wystukiwać rytm pałeczkami do perkusji. Camila nie krępowała się nowego kolegi i zaczęła śpiewać. Podeszła do keyboardu i nacisnęła pierwsze klawisze. Broduey zajął się perkusją i po chwili grali razem. Camila śpiewała, a Broduey słuchał. Przez całą piosenkę wpatrywał się w rudowłosą.

-Łał, fantastycznie śpiewasz! -Broduey odłożył pałeczki i podszedł do Camili.

-Powiedziałabym, że przeciętnie. Gdybyś usłyszał głos Violetty! Albo Ludmiły! One mają ogromną szansę zrobić karierę. Zakładam, że przejdą przesłuchania w konkursie. -Cami uśmiechnęła się smutno.

-Co ty bredzisz! Śmiem twierdzić, że spokojnie mogłabyś z nimi konkurować. Ja na pewno będę na ciebie głosował! - chłopak roześmiał się.

Camila przekrzywiła głowę w prawo i posłała mu zalotny uśmiech. Mogłaby słuchać Broduey'a cały czas! Zwłaszcza, że prawił jej takie urocze komplementy. Kto nie lubi być adorowany, no kto?!

Broduey stanął obok Camilii i zagrał pierwsze akordy "Entre tu y yo".


Si no hay nada que decir
Ni nada de qué hablar
No hace falta explicarte
Si guardas todos los secretos de mi vida
De mi vida y de mis sueños
Y lo sabes

Eres la única canción
Que siempre escribiré
Siguiendo mis latidos
Cada palabra, cada nota
Que me das
Me hace sentir que estoy contigo



-Sam to napisałeś? -Camila wytrzeszczyła oczy.

-Tak.. napisałem to kiedyś, o dziewczynie, którą bardzo kochałem. -Broduey zrobił krok bliżej Cami.

***

-Nie, Andres, teraz nie mogę rozmawiać! Wpadłem na chwilę do studia, bo zapomniałem wziąć nowe struny do domu, a muszę ćwiczyć przed przesłuchaniami, więc nie mam czasu. Andres! Spokojnie, jutro opowiesz mi o nowej... -Maxi stanął w drzwiach sali śpiewu.

Zamurowało go. Widział tego nowego - jak mu było? - Broduey'a. Camila szczerzyła się do niego jak głupia, a on patrzył jej prosto w oczy. Tych dwoje dzieliły centymetry. Nie, milimetry!

***

-Widzisz, Cami... Kochałem ją całym sercem. -Broduey zbliżył się jeszcze bardziej.

Camila czuła jego oddech na swojej twarzy. Pachniał gumą bananową. Uwielbiała ten zapach.

-Jednak ona wybrała innego. -Broduey spojrzał jej prosto w oczy.

Dzieliły ich milimetry.

***


-Cześć, Marcelo...? - Fran ściskała słuchawkę w dłoni czekając na pierwsze dźwięki głosu ukochanego.

-Francesca! Jak pierwszy dzień w studiu?

Gdy tylko usłyszała jego głos zrobiło jej się cieplej na sercu. Dopiero trzy dni bez Marcelo, a ona już wyrywa sobie włosy z niepokoju o niego. Tak bardzo chciałaby, by tu był! Wszystko działo się tak szybko. Podczas tego miesiąca w końcu odnalazła swoją miłość... Na drugiej półkuli. Z tego co widziała, nie jest sama. Ludmiła chyba również przeżywała kryzys. Brunetka pocieszała się tym, że Marcelo za niedługo ma pojawić się w Buenos Aires, bo przeprowadza się tam. A Ludmiła? Nie wiedziała, czy blondynka również czekała na ukochanego czy marzyła o jego przyjeździe...

-Całkiem dobrze. Mamy nowego ucznia w studiu. Nazywa się Broduey. Do tego podwyższyli nam poziom! Teraz bardziej skupimy się na występach publicznych i będziemy mieć więcej lekcji.

-Jakoś nie słyszę entuzjazmu w twoim głosie. - na twarzy chłopaka malował się uśmiech.

-Marcelo, muszę ci coś wyznać. -Fran przeszła do sedna. -Odchodzę ze studia.



***

I jak? Podoba się?
Jak myślicie, czy zaiskrzy między Camilą i Broduey'iem?
Dlaczego Francesca odchodzi ze studia?
Co będzie z Ludmiłą i Adrianem?
Czy Leon zdradza Violettę?
Jak uczniom pójdą przesłuchania?
Piszcie swoje propozycje!

Zasmuciły mnie dwa komentarze pod poprzednim rozdziałem.


Aż brak mi słów.
Może Wy to skomentujecie?
Po prostu śmieszy mnie takie podejście, zwłaszcza, że nikt tu tego anonimka nie trzyma ;)

Jak mijają Wam ferie?
Moje już się skończyły 15.02... Szkoda, bo już tęsknię za wolnym czasem! A Wy?

Buziaki,
Zuzka
PS: Zauważyliście nowy wygląd bloga? Jak Wam się podoba?

piątek, 23 stycznia 2015

Rozdział 59

Hej!
Dzisiaj nietypowo, bo zaczynam od słów wstępu. Przepraszam Was za moje ciągłe nieobecności, ale po prostu nie czułam tego. Nie czułam, że wciąż chcę pisać o Violetcie, zwłaszcza, że czyta coraz mniej osób. Wiem, że niektórzy czytają, a nie komentują. Wiem, że Ci stali czytelnicy są i będą ze mną zawsze. Za to dziękuję! I nakłaniam do komentowania tych, którzy jeszcze tego nie zrobili. Ostatnio dużo się działo - filmik, który pokazałam Wam w ostatnim rozdziale brał udział w ogólnopolskim konkursie "Strzał w Dziesiątkę!" o Unii Europejskiej. Wciągnęłam się całym sercem w ten konkurs i w grudniu byłam w Warszawie na gali rozdania nagród (na którą zaproszono tylko najlepsze sześć zespołów, moja drużyna i ja mieliśmy szansę na wygraną!) - okazało się, że WYGRALIŚMY! Nasz filmik jest najlepszy w Polsce! Dziękuję Wam za wyświetlenia, wsparcie i wszystko inne! Potem oczywiście były święta i rozpoczęcie nowego roku... Postaram się teraz częściej pisać, chociaż wena nie wybiera.
PS: Dla przypomnienia, link do zwycięskiego filmiku: https://www.youtube.com/watch?v=jSf6w_jlf5o (włączcie HD)

A teraz zapraszam Was na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się Wam spodoba! Czy tylko mi kraja się serce, gdy pomyślę o biednej Ludmile? Jak myślicie, bal zimowy Leonetty wypadnie dobrze? Zaplanuję jakieś niespodzianki :D Jeśli chodzi o Caxi to cieszę się z tego fragmentu, bo słodka z nich para. Mimo tego... Zobaczycie co planuję dla tej dwójki ;) Jak myślicie, czy Broduay się zaklimatyzuje w studio i przyjmą go do paczki? Mam nadzieję, że podoba Wam się też Angie w tym rozdziale. W następnym będzie więcej Germangie, obiecuję!  Zauważyliście, jak z biegiem rozdziałów zmieniam - polepszam - swój styl pisania? Zauważyliście, że w ciągu tych dwóch lat tyle się stało, tyle się zmieniło? Jejku, to już dwa lata... Nie mogę w to uwierzyć. Buziaki dla wszystkich czytelników i komentatorów!

Zuzka

PS: Widzicie nowy szablon? Podoba się? Dziękuję anonimowy czytelniku za poinformowanie mnie, że Mrs. Punk wykonała to cudeńko! Nie wiedziałam, bo zapomniałam sprawdzić, czy przyjęto moje zamówienie :/ A tu taka niespodzianka! Trochę późno, ale wprowadził nowy klimacik na nowy rozdział.

PS2: Kto ogląda 3. sezon? Piszcie, jak podoba się Wam fabuła! Troszkę dołujący wątek wiecznej żałoby po Antonio i samej jego śmierci... Nie martwcie się, tutaj Antonio jest cały i zdrowy! Co myślicie o Diecesce? Urocza para, bardzo mi się podoba! Jeśli chodzi o Fedemiłę, to skradła moje serce w tym sezonie. Zaś Leonetta... Nie podoba mi się, co scenarzyści zaplanowali dla tej parki. Jak Leon może nie poznać własnej dziewczyny?! UWAGA SPOILER! Zdradzę Wam, że pozna ją dopiero po pocałunku w 40. odcinku... Jakby dopiero po ustach poznał haha, geniusz.


***

Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Słyszała przede wszystkim swoje oddechy. A oprócz tego tylko szum rozmów osób pochylających się nad nią. Czyżby zemdlała z wrażenia? Nie, po prostu jej wzrok zastygł w miejscu i od kilku minut jej rodzina straciła z nią kontakt. Violetta stała przy pięknym fortepianie, wpatrując się w pustą przestrzeń, gdzie stała wcześniej Valencia. Nie mogła w to uwierzyć! Angie. To. Jej. Ciocia. Jak mogło jej to umknąć?! Rzeczywiście, ma te same oczy co mama. Tak! Poza tym tata tyle razy wspominał jej o siostrze jej matki, Angeles. Jak mogła nie skojarzyć tych faktów?!

-Ja... - wydusiła z siebie.


-Tak, skarbie? -Angie podeszła bliżej.

-Nie zdawałam sobie z tego sprawy... Dlaczego ty... - próbowała skleić kilka słów w porządne zdanie. Na nic zdały jej się korepetycje z hiszpańskiego w zeszłym roku. W takich chwilach zapominała jak używać swojego języka!

-Wiem, że to dla ciebie trudne. -Angie przełknęła głośno ślinę. -Chciałam, żebyś dowiedziała się w inny sposób... -syknęła w stronę Valencii. -Chciałam powiedzieć Ci to już na początku, ale tyle się wydarzyło. Nowi znajomi, nowa szkoła, potem wymiana... Wybacz, że tak długo zwlekałam! - Angie wzięła Violę w ramiona.

Violetta zesztywniała. Niepewnie objęła guwernantkę - ciotkę - swoimi sztywnymi rękami i próbowała poklepać ją po plecach zimnymi palcami. Angeles wyczuła tę zmianę zachowania i odsunęła się. Nastolatka sama nie wiedziała, co ma myśleć. Już miała dosyć tych kłamstw, tej niewypowiedzianej prawdy.Z drugiej strony ucieszyła się. Naprawdę ma ciocię! Kogoś poza tatą. Sama nie wiedziała jak zareagować. Najchętniej cofnęłaby się w czasie i nigdy nie wróciła z Hiszpanii.

-Ja przepraszam... Nie wiedziałam, że nie wiesz, słońce. -Valencia podeszła do Violi i pogładziła ją po policzku.

-W porządku. -odchrząknęła i zamrugała kilka razy. -Angie... Tak ogromnie się cieszę! -rzuciła jej się w ramiona. -Szkoda, że wiem o tym dopiero teraz, ale... Lepszy rydz niż nic! -roześmiała się i w końcu nabrała żywych kolorów. Jej buzia z bladej stała się delikatnie brązowa, a palce miały już na tyle siły, że usiadła przy fortepianie i zaczęła grać "Algo se enciende".






Si te sientes perdido en ningun lado
Viajando a tu mundo del pasado
Si dices mi nombre yo te ire a buscar...
Si crees que todo esta olvidado
Que tu cielo azul esta nublado
Si dices mi nombre te voy a encontrar...

Es tan fuerte lo que creo y siento
Que ya nada detendra este momento
El pasodo es un recuerdo
Y los sueńos crecen siempre creceran

Ya veras que algo se enciende de nuevo
tiene sentido intentar 
cuando estamos juntos
algo se enciende de nuevo
tiene sentido intentar 


cuando estamos juntos

cuando estamos juntos
cuando estamos juntos





Podemos sońar... (podemos sońar)


***

Tego samego wieczoru Violetta siedziała przy jednym stole z Ramalo, Olgą, tatą, Valencią i swoją ciocią - Angie - delektując się daniem popisowym Olgi.

-I co Violu, jutro wracasz do studia? - zagadnęła Angie nakładając sobie kolejną porcję sałatki.

Violetta zmarszczyła brwi. Nawet nie zdążyła się wyspać! Do tego dopiero co dowiedziała się, że Angie to siostra jej mamy. Chciałaby tyle się dowiedzieć o swojej mamie. Jaka była w dzieciństwie? Czy również często grymasiła przy jedzeniu? Violetta chciała wypytać o to wszystko Angie, ale czas płynął nieubłaganie.

-Jeszcze jeden dzień wolnego poproszę! - zaśmiała się.

-Nie tęsknisz za studiem? - dopytał tata.

-Tęsknię, oczywiście, że tak! Po prostu chciałabym jeszcze odpocząć i spędzić czas z wami i przyjaciółmi. Jakoś tak... Rozleniwiłam się. -wyszczerzyła zęby.

-Oj, nieładnie. -Angeles roześmiała się i popatrzyła w oczy Germana.

Poczuła jak przeszywa ją dreszcz. Uwielbiała to uczucie. Szczęście, ulga, błogość i miłość. Kochała rodzinę Castillo. W końcu to była również jej rodzina. Pierwszy raz od tak dawna czuła się tak zaakceptowana w tym kręgu.

-Violu, chciałabyś może jeszcze jednego tosta? Został ostatni! - Valencia uśmiechnęła się i poruszyła zabawnie brwiami wskazując na prawie pusty talerz z tostami.

-Więcej nie dam rady zjeść! Możesz go wziąć. -westchnęła i roześmiała się w głos. - A właściwie, to kiedy macie zamiar opowiedzieć mi trochę o tym, co wydarzyło się, kiedy mnie nie było? Widzę, że sporo mnie ominęło. -Viola popatrzyła na Valencię i tatę i opadła na krzesło.

-Hmmm... To prawda. -German złapał dłoń Valenci, a ta zarumieniła się.

Ding dong

Dzwonek do drzwi przerwał im tę cudowną pogawędkę. Olga wstała od stołu i oznajmiła, że otworzy. Pozostali skinęli głowami i kontynuowali rozmowę o znajomości Germana i Valencii.

Olgita pomaszerowała do drzwi głośno wzdychając. Otworzyła je i ujrzała wspaniałego przystojniaka, którego polubiła odkąd go poznała.

-Violu, Leon przyszedł! -zawołała. -Wejdź kochanieńki, Violetka zaraz przyjdzie! -zachichotała i wróciła do stołu.

Violetta podeszła do Leona i rzuciła mu się w ramiona. Objęła go swoimi chudymi rękami i z uśmiechem zawołała do taty.

-Ja i Leon będziemy na górze!

-A co to za przystojniak? -zawołała Valencia.

Wszyscy roześmiali się, a Violetta przedstawiła jej swojego chłopaka. Z dumą opowiedziała o tym, jaki jest Leon przechwalając go i tym samym zawstydzając. Valencia z zaciekawieniem słuchała i wypytywała się o przeróżne rzeczy.

-Czyli chodzicie do jednej szkoły? -spytała.

-Tak. -odparli zgodnie.

-Jejku, jak wy razem fantastycznie wyglądacie! -rozmarzyła się posyłając im uroczy uśmiech. -Dobrze, nie będę was już męczyć, idźcie. -spojrzała na Germana i puściła mu oczko.

Oboje ruszyli w stronę schodów. Te kilka stopni pokonali w kilka sekund i już po chwili znaleźli się w różowym pokoju Violetty. Dziewczyna poprawiła poduszki na swoim łóżku i zajęła na nim miejsce. Obok niej usiadł Leon.

-Nie zgadniesz, co znalazłem. -zaczął.

Sięgnął do kieszeni i wyjął pogiętą kartkę o kolorze nieba. Rozprostował ją i podał Violetcie, oczekując reakcji. Szatynka ujęła papier w dłoniach i uważnie przeczytała zapisaną na nim treść. Uśmiechnęła się pod nosem, czytając każde kolejne słowo.

-To zaproszenie na moje urodziny. -spojrzała na niego. -Wciąż je masz?

-W końcu tego dnia się poznaliśmy. Jak cieszę się, że przyszedłem wtedy tutaj! -wyznał.

-A miałeś nie przyjść? - Viola ze zdziwieniem uniosła brwi. Tego nie wiedziała.

-Miałem już dość tych wszystkich przyjęć mojego taty i mojej mamy. Wszystko takie poważne i dopięte na ostatni guzik. Na każdym z takich spotkań słyszę muzykę klasyczną, a nie rock n'roll'a. Widzę garnitury, a nie luźne spodnie i koszule w kratę. Przyrzekłem sobie, że idę ostatni raz na takie wydarzenie. I nie żałuję, że przyszedłem! -Leon pocałował Violę w czoło.

-Do czego zmierzasz?

-Mam zaproszenie na bal jesienny. - wyjął beżową kopertę z plecaka i wręczył dziewczynie.

Serdecznie zapraszamy

Państwo Verdas wraz z synem Leonem i jego towarzyszką na bal zimowy, 
który odbędzie się w posiadłości państwa Leroy'ów przy ulicy Downwore.
Bal odbędzie się pierwszego dnia grudnia o godzinie 20:00. 

Hanna i Marco Leroy

-Czy szanowna panna Violetta Castillo wybrałaby się ze mną na ten bal? -spytał.

-Tak! -krzyknęła rzucając mu się w ramiona. -Ale tym razem nie ratuj żadnej dziewczyny przed upadkiem. - roześmiała się.


***

Blondynka przeciągnęła się i wsunęła zimne stopy do swoich różowych kapci. Pierwszy dzień bez Adriana. Jak ona to przeżyje? Przecież Adrian był teraz dla niej wszystkim! Kiedy komuś zabierze się wszystko, to zostaje nic. Nic i Ludmiła? To do siebie nie pasuje.

Ludmiła czuła się jakby przeżuło się ją i zwróciło kilka razy. Miała delikatne worki pod oczami, które zakryła lekkim makijażem. Nie spała pół nocy. Czuła, że świadomość życia tak daleko od swojej miłości jest jak wolne zabijanie. Czuła, jakby ktoś powoli wysysał z niej życie.

Gwiazda Studia - bo tak siebie nazywała - nie mogła wyglądać jak wrak człowieka. Ludmiła musiała wziąć się w garść. Wstała godzinę wcześniej niż zwykle, by na spokojnie wszystko przyszykować i może chwilę pooglądać telewizję przed lekcjami w Studio 21. Tę godzinę przeznaczyła na coś innego... Wstała i usiadła przed lustrem w swoim pokoju. Rękami odgarnęła burzę loków i przez godzinę siedziała ze zmarszczonym czołem wpatrując się w swoje odbicie w lustrze. Jej własne puste spojrzenie przenikało ją do szpiku kości. Jakby ta Ludmiła - ta supergwiazda i samolubna blondynka o niespotykanej pewności siebie, ciekawej osobowości i fenomenalnym talencie - została w Hiszpanii. Zaparzyła sobie zieloną herbatę i wypiła ją tyłem do lustra. Zmieniła zdanie. Nie mogła na siebie patrzeć w tym stanie.

Wiedziała, że mogła kontaktować się z Adrianem przez Skype'a, portale społecznościowe, nawet telefon! Jednak nic nie zastąpi spotkania twarzą w twarz. Żadne ciepłe słowo wypowiedziane do słuchawki telefonu nie zastąpi przytulenia. Żaden uśmiech nie zastąpi dotyku. Żadna rozmowa nie zastąpi pocałunku. Zanim się obejrzała, na zegarze wybiła godzina dwunasta, a ona zdała sobie sprawę, że od dawna powinna być w studiu.

***

-Gdzie jest Ludmiła? - spytała Natalia.

Kontakt Natalii i Ludmiły pogorszył się ostatnimi czasy, ale kiedy Naty tylko przekroczyła próg szkoły odczuła brak obecności swojej przyjaciółki przy sobie. Miała Cami, ale nawet ona nie potrafiła zastąpić uszczypliwych uwag szczupłej blondynki. Szczerze powiedziawszy, to Natalia przyzwyczaiła się do tego. Jakby to była nieodłączna część Ludmiły - jej sarkastyczne żarty i cięte uwagi. Taka już była. Taką polubiła ją Natalia. Mimo tego, że Ludmiła podcinała jej skrzydła, Naty nie chciała się od niej odwrócić. Ostatnio nawet zauważyła, że nie jest tak źle. Rozwija się i dba o siebie, będąc równocześnie przyjaciółką supergwiazdy. To jest możliwe, wbrew pozorom. Brunetka uśmiechnęła się sama do siebie, myśląc o tym, a potem w poszukiwaniu odpowiedzi na zadanie pytania, rozglądała się po przyjaciołach.

-Nie mam pojęcia. - odparł Tomas.

Brunet, były chłopak Natalii, uśmiechnął się szeroko. Tak, kiedyś pokochała te zęby. Te usta. Te włosy. Te oczy. Te policzki... KONIEC! Zerwali. Pogodziła się już z tym, chociaż to, że widywali się tak często nie pomagało jej zapomnieć.

-Myślicie, że coś się mogło stać? - zwróciła się w stronę Violi i Leona.

-Może jeszcze się nie rozpakowała? -zaśmiał się Leon.

-Albo tęskni za tym chłopakiem z Hiszpanii. - stwierdziła Viola.

Natalia posmutniała. Była tak zajęta sobą i swoimi problemami, że nie zauważyła tego wspaniałego stanu u swojej przyjaciółki. Stanu zakochania. Miała rozmawiać godzinami z nią o właśnie tym chłopaku, śmiać się z jego wad i wzdychać przy zaletach lub po prostu wspierać ją. Nie zrobiła nic. Przez chwilę pomyślała, że jest potrzebna Ludmile jak nigdy.

-Musi okropnie cierpieć. - dodała ze smutkiem.

Do sali wszedł Gregorio i rozpoczęła się lekcja.

***

-Camila? -usłyszała znajomy głos swojego chłopaka.

Obróciła się przodem do chłopaka, a on wziął ją w objęcia. Tyle razem zwiedzili podczas tego miesiąca w Hiszpanii! To był wspaniały miesiąc. Podobało im się to, że byli tacy niezależni.

-Nie mogę uwierzyć, że to już minęło. -powiedziała wywiązując się z uścisku.

-Ja też. Chociaż... Szczerze mówiąc, tęskniłem trochę za studiem. -dodał Maxi.

Camila zamknęła szafkę na klucz i schowała go do torebki. Głośno westchnęła i oparła się o ścianę stojącą obok niej. Również tęskniła za studiem, ale szybko pokochała życie jak dorosła. Co prawda w Hiszpanii byli pod opieką Pablo i innych nauczycieli, ale mieli większą swobodę niż w domu i w dodatku mniej obowiązków. Rudowłosa pomyślała o swojej młodszej siostrze, która jej nie słucha i kochanym psie, z którym zawsze ona musi wychodzić na spacer. Tęskniła za domem, za rodziną i życiem w Buenos Aires, ale mniej niż Maxi.

-Ja bym jeszcze pomieszkała w Europie. Tam są tacy przystojni chłopcy! -roześmiała się zarzucając torbę na ramię.

-Ej! - krzyknął Maxi niezadowolony. -A tu w Argentynie nie ma przystojniaków? A zwłaszcza takiego jednego? - nadstawił policzek.

-Hmmm... Jest taki Maxi, ale to tylko Maxi. - Cami roześmiała się w głos i podarowała chłopakowi siarczystego całusa w policzek.

Nagle drzwi sali konferencyjno-występowej otworzyły się z hukiem. Stanął w nich Pablo i pozostali nauczyciele.

-Zapraszamy! - zawołali.

Camila i Maxi popatrzyli na nich ze zdziwieniem. O co chodzi? Czyżby nie doczytali czegoś z tablicy ogłoszeń? W sumie... Nie sprawdzali, czy nie pojawiły się nowe informacje w aktualnościach. Czym prędzej wbiegli do sali i zajęli miejsce przy fortepianie. Po chwili obok nich usiedli ich przyjaciele. Naty zajęła miejsce zaraz obok Maxiego, obok niej Andres, potem Leon, Violetta, Tomas, Francesca i pozostali.

-Na dzisiejszym zebraniu chcielibyśmy z wami porozmawiać. -zaczął Pablo.

Uczniowie zauważyli szerokie uśmiechy na twarzach nauczycieli i nerwowo wiercili się na krzesłach. Sala nie zmieniła się przez miesiąc, więc czuli się tam jak w domu. Fortepian stał w tym samym miejscu. Scena była tak samo starta przez buty do tańca, a kurtyna tak samo czerwona. Oni już nie byli tacy sami. Wiele się zmieniło, ale przez ten cały czas byli i są częścią studia.

-Z radością przyjęliśmy was z powrotem, po wymianie z hiszpańskim Studio 21. -zaczęła Angie.

-Zauważyliśmy poprawę i wasz szybki rozwój przez ten miesiąc. - dodał Pablo.

-Przedstawienie, które wystawiliście na koniec wymiany było fenomenalne. Co prawda... Było kilka niedociągnięć, które bym zmienił. Tak, mówię o tobie! - Gregorio wskazał palcem na jednego z uczniów.

-Oh, Gregorio! -skarcił go Pablo.

-Jednakże błędy nie były aż tak widoczne, a wy przerośliście nasze oczekiwania. -zakończył ze skwaszoną miną.

Violetta nie rozumiała, co tutaj się dzieje. Co to za wstęp? Co nauczyciele chcą przez to powiedzieć? Dlaczego jej ciocia tak zawadiacko się do niej uśmiecha? Viola splotła swoje ręce z Leonem i zacisnęła jego dłoń. Spojrzeli na siebie, a ona uniosła jedną brew i spojrzała na nauczycieli.

-Zdecydowaliśmy podwyższyć wam liczbę godzin nauki w studiu, tak, byście w tym jednym roku zaliczyli dwa lata! -powiedział Pablo.

Uczniowie wstrzymali oddech. Taki awans chyba nikomu się nie trafił! Będą mogli więcej trenować, szybciej się uczyć, a ich kariera nabierze tempa! Co prawda będzie trzeba włożyć w to więcej wysiłku, ale chęć osiągnięcia sukcesu i ten specjalny tok nauki przysłonił im gorsze aspekty tej decyzji.

-Co sądzicie? - Angie odgarnęła kosmyk swoich włosów za ucho i uśmiechnęła się.

W tej sekundzie wszyscy zaczęli skakać i piszczeć z radości, a w sali powstał ogromny rumor.

-Z tej okazji chcielibyśmy Wam kogoś przedstawić. To jest Broduey. -ciemnoskóry chłopak wszedł do sali, a uczniowie ze zdziwienia otworzyli usta. Ktoś nowy?!



wtorek, 7 października 2014

Rozdział 58


-Kto to? -spytała Viola.

-Podejrzewam, że przyczyna odmiany Ludmiły. -odparł Leon.

Wszystkie spojrzenia skierowały się na Ludmiłę. Stała na samym środku lotniska wtulona w jakiegoś blondyna. Nikt nie wiedział kim on jest, co on znaczył dla niej oraz co Ludmiła przeżywała przez ostatnie dni. Chyba wszyscy zauważyli jej wewnętrzną przemianę, ale raczej nikt nie doszukiwał się jej przyczyny... Po co? Dla uczniów ważny był spokój, który zawsze zakłócała Ludmiła. Dopiero teraz dostrzegli, że wiedźma, która uprzykrzała wszystkim życie, również ma uczucia, i to nie małe.

Ludmiła miała wrażenie, że każdy słyszy bicie jej serca. Uśmiech nie schodził jej z twarzy, starała się nie płakać. Nie chciała, by Adrian wypuścił ją z objęć. Najlepiej, gdyby nic już nie musiała i już zawsze mogłaby stać przytulona do chłopaka. Nieważne dla niej było to, że wszyscy się dowiedzieli. Że nauczyciele, jej znajomi i obcy ludzie, kupujący bilety na samolot u przemiłej pani, noszącej gustowne kolczyki, zobaczą, że Ludmiła również potrafi kochać i wcale nie jest taka zła. Nie martwiła się o swoją reputację, bezuczuciowej i niczego nie bojącej się diablicy.

-Chyba widziałam ją z tym chłopakiem, kiedy byłam na spacerze z Marcelo. Tylko, że nie wyglądała na tak zakochaną jak teraz... -dopowiedziała Fran.

Tak, Ludmiła poznała go przez przypadek. Gdy tylko zobaczyła Marcelo z Francescą, postanowiła się odegrać i pokazać, że czuje się wspaniale po rozstaniu z Marcelo. Zaczepiła Adriana w warzywniaku, oferując mu pieniądze za to, żeby przez kilka minut udawał jej chłopaka. Nie spodziewała się, że naprawdę nim zostanie.


***

-Valencia, co się stało?! -Germanowi zrzedła mina na widok zdruzgotanej kobiety.

Ostrożnie postawił Angie na ziemi, posyłając jej nieśmiały i ledwie widoczny uśmiech. Usłyszawszy tłuczenie filiżanki i ujrzawszy rozlaną herbatę, wystraszył się, że nastąpił kolejny atak. Ostatnim razem Valencia zemdlała... Mężczyzna postanowił zabrać ją do lekarza.

-Wszystko w porządku? Pomóc Ci? -Angie podbiegła do przyjaciółki.

Valencia stała wpatrzona w miejsce, gdzie przed chwilą German dzielił swoją chwilę radości z Angie. Gdzie unosił ją w powietrze, głośno się śmiejąc. Wpatrywała się pusto w tamte miejsce, nie mrugając. Świdrowała błędnym spojrzeniem dywan, na którym wciąż było wklęsłe miejsce na stopy Germana. Valencia upuściła filiżankę, od razu, gdy ich zobaczyła. Usłyszała, jak się roztrzaskiwała na drobne kawałeczki, ale nie spojrzała pod nogi. Cały czas jej ręka była w powietrzu, jakby wciąż trzymała naczynie. Stała tak nieruchomo, nie reagując na wszelakie bodźce. Jakby jej mózg się wyłączył.

-Kochanie? -German podszedł bliżej.

Valencia poczuła zimno, przepełniające jej serce. Po usłyszeniu tego pieszczotliwego zwrotu, jakby jej serce się zaczęło topić, a lód, który w nim był, wypłynął z jej oka w postaci jednej łzy. Nie chciała jej nawet wycierać.

-Co się tutaj dzieje? -wyszeptała w końcu, chowając twarz w dłoniach.

-Co się miało dziać, Valencia? Może pójdziemy do lekarza, ostatnio dziwnie się zachowujesz... -powiedział German. -Moja córka, Violetta już jutro przed południem będzie w domu! -powiedział radośnie German.

Valencia zrobiła kilka kroków w stronę drzwi. Jej ukochany i przyjaciółka patrzyli za nią, nie wiedzieli, co zamierza. Dokładnie słyszeli stukot obcasów po drewnianych panelach. Valencia zatrzymała się, obracając głowę o kąt prosty. Rzuciła smutne spojrzenie i otworzyła usta, jakby chciała je powiedzieć. Po chwili zamknęła je. Wyszła bez słowa.


***

Szanowni pasażerowie, prosimy o zapięcie pasów, gdyż za chwilę wzniesiemy się w powietrze.

Usłyszeli głos z głośnika. To ta urocza stewardessa, która pomogła im zająć odpowiednie miejsca? Chyba tak. Nie, to ta blond-włosa stewardessa, która rozdawała wszystkim wodę, a może to ta z radosnym uśmieszkiem, która stała przy schodach, licząc pasażerów?

-Uwielbiam latać! -powiedziała Camila.

-A ja nienawidzę. -odparła Francesca z posmutniałą miną.

-Co się stało, Fran? Pamiętam, jak cieszyłaś się na nasz lot tutaj... Już nie lubisz latać? -roześmiała się Cami.

-Nie tyle nie lubię, co nie lubię odlatywać z tak wspaniałych miejsc! I jeszcze Marcelo... Będę za nim tęsknić.

Prosimy wszystkich o wyłączenie komórek, bądź włączenie trybu samolotowego, by urządzenia te nie zakłócały pracy naszego samolotu.

Kolejne informacje. Czy wszystkie linie samolotowe mają je takie same? Violetta leciała już tyloma liniami i czuła, jakby wszystkie stewardessy wykuły te regułki na pamięć.

Dzień dobry państwu, z tej strony pilot. Gdy już wzniesiemy się w powietrze, poinformuję państwa o stabilności, prędkości i wysokości, na jakiej się znajdziemy. Za trzy minuty startujemy.

Znowu. Tym razem to pilot. Ciekawe jak wygląda? Pewnie to siwy i gruby mężczyzna z okularami na nosie. Chociaż, jego głos brzmiał wyjątkowo młodo. Może ma zadatki na modela? Gdyby tak miał brązowe włosy i oczy o kolorze morza...

-Naty, o czym tak rozmyślasz? -zagadnęła Camila.

-O niczym. -posłała jej zawadiacki uśmieszek. -Zastanawiałam się, jak wygląda nasz pilot. Obstawiasz, że jak model Victoria's Secret czy jak stary dziadek?

-Mam nadzieję, że to pierwsze, chociaż stare dziadki są miłe. -Natalia wytrzeszczyła oczy. -No co! -roześmiała się Camila, popijając wodę.

Violetta złapała rękę Leona i ścisnęła ją mocno. Latała już tyle razy, ale wciąż przeszywał ją ten dreszczyk emocji. Leon popatrzył najpierw na ich splecione ręce, a potem na Violettę.

-Boisz się? -spytał się jej.

-Nie, chociaż w sumie tak... Sama nie wiem. Wzbijanie się w powietrze jest tak ekscytująco denerwujące. -skwitowała.

-Ekscytująco denerwujące? Okej... -zaśmiał się. -Nie martw się, jestem obok. Wiem, jak zaradzić nerwom. -uniósł lewą brew i uśmiechnął się.

Pochylił się powoli i złożył na jej ustach namiętny pocałunek. Ich wargi tańczyły walca. Pilot włączył silniki. Leon wpił się w jej usta, a ona przeczesała jego włosy. Pasażerowie usłyszeli informację o starcie. Ich pocałunek był jednocześnie nieśmiały i odważny. Trwał na tyle długo, że wystartowali, a Viola zapomniała o strachu.


***

-Wstawaj, już jesteśmy. -usłyszała cichy głos chłopaka.

Promienie słońca już dawno obudziły pozostałych pasażerów, ona wciąż słodko spała. Przetarła swoje oczy i wyjrzała za okno. Białe chmury i błękitne niebo przywitały ją jako pierwsze. Przeciągnęła się, ziewając i spojrzała w brązowe oczy swojego chłopaka.

-Kiedy będziemy? -spytała, kładąc swoją głowę na jego ramieniu.

-Myślę, że za dwadzieścia minut wylądujemy. -spojrzał na zegarek.

-To mogę się jeszcze chwilkę zdrzemnąć? -uśmiechnęła się szeroko.

-Camila, ty śpiochu! -roześmiał się. -Całe życie prześpisz! Dobra, idź spać, ale przegapisz najlepsze widoki... -zagadnął zawadiacko.

Powoli widok za oknem zmieniał się. Piękne niebo, które mieli przyjemność widzieć dotychczas zniknęło, a pojawiły się widoki Buenos Aires. Jak na razie, nie widzieli nic szczególnego, tylko dachy wieżowców. Im bliżej do lądowania, tym widzieli więcej. Autostrady, drogi szybkiego ruchu, o, w oddali widać korek przy ulicy Korfantego! Liście drzew, które traciły na zieleni, wyglądały fantastycznie z góry. A ludzie? Jak mrówki!

Prosimy zapiąć pasy, za chwilę będziemy lądować.

Usłyszeli z głośników wyczekiwaną wiadomość. Po długiej podróży i rozłącez, w końcu wracają do rodzinnego miasta!


***

"Zaraz lądujemy, już widać panoramę Buenos Aires zza okna! Ta podróż była fantastyczna! Szkoda, że musieliśmy wracać do Argentyny dzień wcześniej... Mimo tego, cieszę się, że spotkam się z Angie i tatą. Tak bardzo się za nimi stęskniłam! Nie mogę się też doczekać spotkania z Olgą i Ramalo. Stęskniłam się też za naszym studiem. To w Madrycie było wspaniałe, ale nie takie samo jak te nasze w Buenos Aires. Lot minął wyjątkowo szybko. W końcu spędziłam go w cudownym towarzystwie... Pilot mówi, że trzeba już zapinać pasy. Argentyno, powracam!"

Violetta zamknęła swój pamiętnik, westchnęła głośno i posłusznie zapięła pasy bezpieczeństwa.


***

-Violetta? Violetta! -Ramalo krzyczał przez połowę lotniska w poszukiwaniu córki przyjaciela i jednocześnie szefa - Germana.

-Ramalo? Ramalo! -Viola usłyszała jego nawoływania, ale nie widziała go na horyzoncie.

Wstała z walizki, na której siedziała i pobiegła przed siebie. Pech chciał, że minęła się z Ramalo... Wróciła na miejsce, ale jego już nie było. Poszukiwali siebie przez kilka minut, aż wpadli na siebie nieopodal rozkładu lotów.

-Ramalo! -krzyknęła Viola, rzucając się mu w ramiona.

-Violetta, tęskniliśmy! Wszyscy czekają na ciebie w domu. -odparł poprawiając krawat i przygładzając fryzurę.

Nastolatka złapała się ramienia Ramalo i razem z nim wyszła z lotniska. Jej oczy błądziły po parkingu, poszukując dużego, czarnego auta. Stało z brzegu, mogła go nie zauważyć. Kilka sekund później już siedzieli w samochodzie. Violetta siedziała jak na szpilkach. Mijała znane jej kawiarnie, sklepy, firmy, aż w końcu skręcili w ulicę, gdzie mieściła się posiadłość państwa Castillo. Tak, to tu mieszka Agnes! Jej sąsiadka. Oh, jaka ona jest dziecinna! A tam, na przeciwko, pani Robinson. Poczciwa staruszka zawsze dawała jej słodycze w dzieciństwie. Kilka domów dalej mieszkał Marco, chłopak, w którym podkochiwała się jakiś czas temu. Delikatnym hamowaniem, Ramalo zaznaczył, że są już na miejscu.

-Ale się stęskniłam! -Violetta wybiegła z auta, wpadając do domu.

-Violetta, zaczekaj, jeszcze... -Ramalo nie dokończył. No tak, miał przygotować ją do spotkania z Valencią, ukochaną jej ojca. Dlaczego German sam jej tego nie powie?! Ramalo pociągnął walizkę za sobą i wkroczył do domu.

-Violetta! -usłyszał krzyki swojej żony - Olgi, Angie i Germana.

-Tak bardzo tęskniliśmy. -Angie przytuliła ją.

-Moja córeczka wróciła! -cieszył się German.

-O, Violetta, tak bardzo chciałam Cię poznać! -mówiła Valencia.

Viola posłusznie przytuliła się do nieznajomej, zdezorientowana. Nie wiedziała, co to za kobieta i czemu chciała ją poznać.

-Violu, to jest Valencia, my... Spotykamy się. -chrząknął jej ojciec.

Viola zdziwiona spojrzała kątem oka na kobietę. Nie wydawała się taka zła. Miała taki sympatyczny uśmiech! Brązowe loki opadały jej na ramiona, a wokół oczu dostrzegła zmarszczki od uśmiechu. Wyglądała na miłą kobietę, poza tym, skoro tata przy niej jest szczęśliwy? Posłała jej uśmiech.

-Miło mi Cię poznać. -powiedziała.

-Oh, Violu, nawet nie wiesz ile Olga, Ramalo, twój tata i twoja ciocia o tobie mi opowiadali... -powiedziała.

W tej chwili Angie wytrzeszczyła oczy i próbowała na migi pokazać Valenci, żeby nie drążyła tego tematu. Przecież Violetta nie wiedziała, że ją i Angie wiążą więzy krwi! To Angie miała jej to powiedzieć, a nie Valencia! To miał być wspaniały moment, kiedy wpadną sobie w ramiona, po wyjawieniu prawdy!

-Ciocia? -Viola weszła w zdanie szatynki. -Jaka ciocia?

-Angie, twoja ciocia. Mówię o Angie słoneczko! W każdym razie... Coś się stało? -spytała, widząc zdziwioną minę nastolatki.

Viola nie słyszała co się do niej mówiło. Jakby zignorowała wszystko i wszystkich. Ta jedna wiadomość spadła na nią jak grom z jasnego nieba. Angie to jej ciotka?!




***

UWAGA, LICZĘ NA WAS!

RAZEM Z PRZYJACIÓŁMI BIORĘ UDZIAŁ W OGÓLNOPOLSKIM KONKURSIE: "JAK POLSKA ZMIENIŁA SIĘ PRZEZ 10 LAT W UNII EUROPEJSKIEJ?".
PROSZĘ WAS O WYŚWIETLANIE TEGO FILMIKU I KLIKANIE ŁAPEK W GÓRĘ! ;)
WŁĄCZCIE 1080p HD W PRAWYM DOLNYM ROGU FILMIKU W USTAWIENIACH, BO BEZ HD JAKOŚĆ JEST SŁABA ;)
DZIĘKUJĘ!
LINK DO FILMIKU; http://youtu.be/jSf6w_jlf5o KLIK
FILMIK:




A odnośnie rozdziału...
Podoba Wam się zakończenie?

Wredna jestem, nie? Teraz to zepsułam wyczekiwaną chwilę Angie :D

Co myślicie o Germangie? Podobała się w tym rozdziale?

Kochani, mam poważny dylemat.

Z ostatnich sond wynika, że pragniecie Naxi. Proszę, zagłosujcie w kolejnej sondzie, czy ma pojawić się Naxi, czy zostać Caxi.

Liczę na Was ;)

Zabrakło Wam trochę do osiągnięcia wyzwania, ale... teraz Wam się uda :)


WYZWANIE = 50 KOMENTARZY

Wiecie już na czym polegają wyzwania ;)

Jeśli osiągniecie liczbę 50 komentarzy przed kolejnym rozdziałem, będziecie mogli wybrać sobie niespodziankę :) Swoje propozycje co do niespodzianki piszcie od razu w komentarzach, a gdy osiągnięcie tę magiczną liczbę, wszystkie wasze propozycje pojawią się w ankiecie. Ta, która zdobędzie najwięcej głosów, dojdzie do skutku! Jakie mogą być propozycje? Na przykład: niech Leonetta się rozstanie, niech Ludmiła będzie miała wypadek, niech Francesca pokłóci się z Camilą, niech będzie Naxi, wprowadź Esmeraldę... Liczę na was :)

CZYTASZ = KOMENTUJESZ



Buziaki,

Zuzka

czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 57


Wszyscy zdenerwowani popatrzyli po sobie. Ludmile zabiło szybciej serce. Jak to: dzisiaj?! W klasie nastał szum. Można było usłyszeć szlochy dziewczyn, westchnienia chłopaków i niezadowolone okrzyki. Uczniom Studio 21 nie spodobał się ten pomysł. Każdy miał plany na spędzenie ostatniej nocy w Madrycie. Zwłaszcza Ludmiła i Francesca. One protestowały najgłośniej.

Blondynka najpierw podniosła się z krzesła dosyć energicznie, wykrzykując słowa protestu. "Nie" chyba powtarzało się najczęściej. Kolejną fazą szoku było milczenie. Ludmiła nie potrafiła się pogodzić z tym, że odebrano jej najcenniejsze godziny w Hiszpanii. Ostatnie godziny, jakie mogła spędzić ze swoim chłopakiem. Załkała cicho, by nikt tego nie zauważył, po chwili połykając łzy. Uspokoiła się po paru minutach szlochania.

-O której mamy wylot? Czy występ końcowy dojdzie do skutku? Czy będziemy mieć czas na spakowanie się? Co z wykwaterowaniem? -Francesca zalała nauczycieli falą pytań.

Dziewczyna zareagowała odrobinę inaczej od Ludmiły. Nawet nie myślała, kiedy i jak pożegna się z Marcelo. Mimo wszystko, miała bardziej komfortową sytuację od blondynki - rozstawała się z ukochanym jedynie na dwa tygodnie. Niestety dla Fran dwa tygodnie to cała wieczność. Dochodziło jeszcze smutne pożegnanie, a Włoszka nie znosiła pożegnań.

Violetta posmutniała. To tylko kilka godzin różnicy, jednakże wszystkich zabolała ta zmiana. Ostatni wieczór odebrany! Zielona noc... Ile będą mieć czasu na spakowanie się, czy zdążą się pożegnać z Madrytem? Zostawią tu tyle wspomnień...

Violetta od razu pomyślała o Parku Retiro, gdzie spędzali najwięcej czasu. Tam jest fantastycznie! Wszędzie pełno ławek, idealnie przystrzyżone drzewka i krzewy i przepiękne dróżki pomiędzy trawą tworzyły niesamowitą atmosferę. Ten park był wielkim dziełem hiszpańskich ogrodników, jednakże niejeden artysta chciałby go mieć wpisanego w swoje portfolio. To była sztuka, którą można podziwiać godzinami. Violi zakręciła się łezka w oku.

Co z Placem Puerta del Sol? To nieopodal niego mieścił się ich hotel. Wspaniałe położenie, tak blisko atrakcji turystycznej. To w Bramie Słońca wydarzyło się tak wiele sytuacji, których nie zapomną. Szkoda się z tym rozstawać.

-Wiem, że jesteście poruszeni tą informacją, ale niestety takie jest życie. Wszystko jest dobrze, do momentu... Musicie być przygotowani na wszystko! Poinformowałem już waszych rodziców o zmianie planów. Może niektórym z Was zepsuło to plany - Pablo spojrzał na płaczącą Ludmiłę - ale jestem pewien, że dacie radę. Jest godzina - spojrzał na swój zegarek - dwunasta. O piętnastej mamy wykwaterowanie, a o siedemnastej trzydzieści lot do Buenos Aires. Proszę was o punktualność! -dodał. -Jeśli chodzi o występ końcowy... Nie odbędzie się. Nie mielibyście czasu na spakowanie, przykro mi.

Kolejna fala szoku przeszła przez klasę. Smutek pojawił się na twarzy każdego ucznia. Wszyscy chcieli wystąpić raz jeszcze: razem, w Hiszpanii! I to zostało im odebrane.

Po chwili milczenia i pustego wpatrywania się w nią uczniów, odezwała się Andrea:

-Myślę, że czas się pożegnać... Musicie się spakować.

Uczniowie potulnie wstali i po kolei żegnali się z nauczycielką. Wciąż nie mogli w to uwierzyć.


***


-Właśnie dzwonili z Hiszpanii, - German krzyczał rozpromieniony już z pierwszego piętra - Violetta wróci jutro o jedenastej! Prawie dobę wcześniej!

-Jak to?! -Angie pobiegła uradowana. Ona również nie mogła się doczekać powrotu Violi i... Pabla.

-Coś się wydarzyło, że przesunęli im datę wylotu... Nie wiem o co dokładnie chodzi, ale czy to nie wspaniałe? Moja ukochana dziewczynka już jutro w domu!

Angie uśmiechnęła się pod nosem. Uwielbiała, gdy German był taki szczęśliwy. Zapominała o jego wadach i tego, czego w nim nienawidziła. Po prostu czerpała jego radość i sama stawała się wesoła. Czuła, że German pod skorupą twardego i surowego ojca skrywa uczuciowego i kochającego mężczyznę. Wiedziała to. W końcu była z nim tak blisko... Musiała się opamiętać! Już zdecydowała, kogo tak naprawdę pragnie. Czy aby na pewno jego? Czy Pablo był tym, którego pokochała? Z dnia na dzień była coraz mniej pewna swojej decyzji. W sumie nie widziała Pabla od miesiąca, a German był obok. Tylko, że nie obok niej, a obok Valenci... Pablo kochał ją od zawsze, tylko, że ona nigdy nie była pewna swojego uczucia wobec niego. Co powinna zrobić? W tej chwili postanowiła, że po powrocie Pabla zdecyduje, co ma zrobić. Nie może krzywdzić Valenci, wyznając swoją miłość Germanowi, gdy nie jest pewna co do Pabla... Do tego nie wie, czy German wciąż coś do niej czuje. Impulsywnie podbiegła do niego i rzuciła mu się na szyję. Przytuliła się mocno, potrzebowała jego ciepła i czułości. Wytłumaczyła to radością na przyjazd Violetty.

-German, musimy porozmawiać... -powiedziała odsuwając się od mężczyzny.

-Coś się stało? -uśmiech przerodził się w poważną minę.

-Violetta i ja... Wiesz, jestem jej ciotką, a ona wciąż o tym nie wie. -podrapała się za uchem.

-To chyba najwyższy czas jej powiedzieć! -rozweselił się German.

-Nie wiem jak... Myślisz, że się nie obrazi, że ukrywałam to przez tak długi czas? -zakłopotała się.

-Na pewno nie, ona Cię kocha. Angie, Violetta wraca. Violetta wraaaaca! -krzyczał, podnosząc roześmianą Angie na ręce. Zrobili zgrabny obrót, nie przestając się śmiać.

Szczęśliwi Angie i German usłyszawszy trzask jakiegoś naczynia, natychmiast spojrzeli w stronę jego źródła. W drzwiach kuchni stała Valencia, a obok niej leżała potłuczona filiżanka i rozlana herbata.


***


Camila podeszła do Natalii, która szła z boku grupy. Wszyscy rozmawiali - a właściwie krzyczeli - o niesprawiedliwości, jaka ich spotkała. Naty trzymała się z boku, niezauważalna. Szła powolnym krokiem, wpatrując się w magnolie rosnące po prawej stronie. Były urodziwe. Ich fioletowy kolor pieścił jej smutne oczy. Unosząca się woń kwiatów doniosła się do jej nosa. Ostatni zapach magnolii rosnących w Parku Retiro. Ostatni zapach kwiatów, pod którymi stała ławka. Ich ławka.

-Naty, Tomas chyba zostawił swój zeszyt. To jego, prawda? Myślałam, że może mu go oddasz... -zaczęła.
-Ja i Tomas nie spotykamy się już. -jej wzrok uciekł w bok.

-Jak to?! -jej przyjaciółka przystanęła. -Dlaczego?

-Nie... nie układało nam się. -powiedziała cicho.

-To okropny drań! Jak mógł z tobą zerwać?! -Camila oburzyła się.

-To ja zerwałam, a Tomas nie jest draniem. Po prostu nie jesteśmy już razem. -odparła szybko po raz pierwszy patrząc w oczy przyjaciółce. Były spuchnięte od płaczu.

Dlaczego ona płakała, to była jej decyzja! Może tęskniła za nim, ale nie mogła już z nim być, ten związek był dla niej toksyczny. Pustka pozostała w jej sercu, tam, gdzie mieścił się wcześniej Tomas. Wiedziała, że podjęła dobrą decyzję, ale czuła się źle po rozstaniu. Do diaska, która dziewczyna czuje się wspaniale po zakończeniu związku?!

-No dobrze, rozumiem. Wszystko w porządku, Nat? -spytała. -Może czegoś potrzebujesz? -złapała przyjaciółkę pod ramię. -Przebolejesz to, obiecuję. Z nami na pewno! -dodała z uśmiechem, podchodząc z nią do grupki pozostałych przyjaciół.


***


-Szkoda, że musimy wyjeżdżać. Liczyłem na jakiś spacer...-powiedział Leon, podając Violi kolejne ubrania z szafy.

Miała już prawie pełną walizkę. Jak ją zamknie? Pewnie każe Leonowi na niej usiąść, a ona będzie ją zapinać. Najpierw jednak trzeba ją spakować... To potrwa wieki.

-Spacer mówisz? -Viola zerknęła na swojego chłopaka.

Przyspieszyła. Nikt chyba nie widział dziewczyny, która pakuje się tak szybko. Jedną ręką składała kolejne ubrania, drugą wkładała je do walizki. Gdyby miała trzecią rękę, zapewne pakowałaby kosmetyczkę... Po niespełna pięciu minutach była spakowana. Kolejne pięć zajęło jej upychanie kosmetyczki, ładowarki czy innych klamotów. Nim minęło piętnaście minut, Violetta stała obok swojej zapiętej walizki.

-Gotowe! -westchnęła. -Możemy iść. -otarła pot z czoła. -Tylko... zaczekaj sekundkę. -wbiegła do łazienki.

Za pomocą wody, dezodorantu, perfum i innych kosmetyków, po wyjściu z łazienki wyglądała jak nowo narodzona.

-Dobrze, że spakowałem swoją walizkę zanim do ciebie przyszedłem, bo teraz mamy całe półtorej godziny dla siebie. -przytulił swoją dziewczynę i wspólnie wyszli z pokoju.


***

On teraz jest w pracy. Ona byłaby w studiu, gdyby nie ta okropna zmiana! Byli umówieni na szesnastą, ale wtedy Ludmiła ma być już na lotnisku... Nie wiedziała co ma robić. Ostatnia szansa zobaczenia się ze swoim ukochanym, właśnie przelatywała jej przez palce. Szybko wyciągnęła komórkę i wystukała na ekranie smsa. Może odczyta go w przerwie na lunch? Może...


Ludmiła

Spotkajmy się. Lot przesunęli nam na dzisiaj, na siedemnastą trzydzieści. Najpóźniej o wpół do czwartej będziemy wyjeżdżać... Adrian, to nasza ostatnia szansa!!!!!

Dostarczono, 22 października, 13:28




Mogła wystukać więcej wykrzykników. Kiedy on to przeczyta? Ludmiła stresowała się jak nigdy. Włożyła palec do ust i dokładnie ugryzła swój paznokieć. Nigdy nie posuwała się do takich rozwiązań, ale nerwy robią swoje. Tak bardzo chciała, by odczytał go na czas. Może już się nie zobaczą? Już nigdy nie poczuje jego dłoni dotykających jej włosów. Nigdy nie poczuje jego warg na swoich ustach. Nigdy nie zobaczy swojego odbicia w jego niebieskich oczach. Nigdy.


***


-Camila, wyobraź sobie, że to twoja ostatnia kawa, a mój ostatni sok w Hiszpanii. Dziwne uczucie, prawda? -Maxi przerażony popatrzył na swoją dziewczynę.

Kochał ją bardzo mocno. Czuł się przy niej szczęśliwy i wiedział, że może być sobą. Widział, że to pewny związek i nic go nie rozbije, jedyne słowo, które mu przychodziło na myśl to "bezpieczeństwo". Chłopak miał kilka dziewczyn przed Camilą, ale z żadną nie czuł się tak fantastycznie, jak z nią. Każdego dnia zakochiwał się w niej jeszcze bardziej. Jakby ktoś zapalił iskierkę ich uczucia parę tygodni temu, a ona wciąż się paliła i nie miała zamiaru zgasnąć.

-Ty głuptasie! Na lotnisku na pewno coś wypijesz.

-O czym tak myślisz? -spytał, widząc błądzący wzrok Cami.

-Widzisz, Natalia i Tomas się rozstali, a ja nie zauważyłam, że jest między nimi źle. Chyba jestem najgorszą przyjaciółką, jaka może być! Zaniedbałam Naty... Jak mogłam?! -wyrzuciła z siebie wszystkie emocje, które w sobie tłumiła.

-Zaraz, zaraz... Tomas i Naty zerwali ze sobą?! -Maxi zdziwił się.

-Coś za cicho o tym, prawda? Myślisz, że ktoś jeszcze wie?

-Tomas nic nie mówił, a Naty... Jak widać, też nie rozgłaszała tej informacji. Myślę, że możesz to nadrobić teraz, Cam. Naty potrzebuje Cię bardziej niż zawsze... -dodał Maxi.

-Wow, nie wiedziałam, że mój chłopak jest taki mądry! -przeczesała jego włosy. -W takim razie idę! -zostawiła trzy euro za kawę na stoliku, dała całusa Maxiemu i wyszła z restauracji.


***


Ich kroki zsynchronizowały się, jak zegarki. Ich serca biły w podobnym rytmie, jednak wciąż nie takim samym. Ich dłonie były splecione w uścisku, a uśmiechy tak samo szerokie. Wędrowali ścieżkami parku, pożerając się spojrzeniami.

-Leon, nie uważasz, że za spokojnie tutaj? Czuję się tak beztrosko... -szepnęła.

-To dziwne?


-Przecież zawsze coś musiało psuć nam plany. Raczej nie coś, a ktoś... Ludmiła.

-Najwyraźniej zmieniła się tutaj, w Hiszpanii. Może przez coś, może przez kogoś... Ale czy to ważne? -Leon objął Violettę ramieniem i pocałował w czoło. -Ważne, że w końcu możemy skupić się na naszym związku, a nie drobnostkach, które wszystko utrudniały.

-Będzie mi brakować.

-Czego?

-Wolności. Wyobraź sobie, że już jutro o tej porze będę w domu. Cieszę się, naprawdę stęskniłam się za Angie i tatą. Oni naprawdę są kochani! I Ramalo i Olga... Stęskniłam się za ciastem czekoladowym Olgi! Tylko, ze tutaj czuję, że żyję, nie mam ograniczeń i nadopiekuńczego taty... Mam nadzieję, że przez ten miesiąc zobaczył, że wydoroślałam i radzę sobie sama równie dobrze.

-Rozumiem... Moja mama kiedyś trzymała mnie krótko, ale w porę zorientowała się, że jestem już dużym chłopcem. -Leon roześmiał się. -Masz może ochotę na sok?

Leon i Violetta stali przed ich ulubioną kawiarnią.

-Chętnie się napiję.

Weszli do środka. Od razu poczuli chłód klimatyzacji. Może właściciel troszkę przesadził? Było zimno jak na biegunie! Violettę przeszły ciarki. Leon zauważywszy to, objął ją ramieniem. W oddali dostrzegli samotnego Maxiego, sączącego sok o kolorze wschodzącego słońca z dużej szklanki. Wpatrywał się w jeden punkt, intensywnie rozmyślając nad czymś. Nad czym?

-Cześć Maxi! Możemy się dosiąść? -przywitał się Leon i nie czekając na odpowiedź, usiadł na przeciwko przyjaciela.

Violetta uśmiechnęła się i założyła kosmyk swoich włosów za ucho.

-Coś się stało? -spytała. -Jak weszliśmy, to wydawałeś się smutny...

-Smutny nie, ale zaskoczony. -poprawił ją Maxi. -Nie wiem, czy mogę wam o tym mówić, ale co to za tajemnica, przecież i tak zaraz wszyscy się dowiedzą! -zapewniał siebie Maxi.

-Do rzeczy. -ponaglił go Leon.

-Naty i Tomas rozstali się. -wypalił Maxi, biorąc kolejny łyk pomarańczowego napoju.

-Co?! -odparli chórem. -Nic się na to nie zanosiło... -dodała Violetta.

-Skąd o tym wiesz? -spytał Leon.

-Od Camili. Właśnie poszła naprawiać swoją przyjaźń z Naty i takie tam. I zostawiła mnie tu! Samego! W nasz ostatni wspólny dzień w Hiszpanii...

-Nie przejmuj się, masz nas! -roześmiała się Viola.



***


Nienawidzi go. Nienawidzi siebie. Nienawidzi tego głupiego studia. Nienawidzi całej Hiszpanii. Nienawidzi samolotów. Nienawidzi całego świata! Zaraz, zaraz, JEGO kocha, nie nienawidzi.

Ludmiła miała poszarpane paznokcie. Z nerwów co rusz jeden z nich był w jej buzi. Jej manicurzystka nie będzie zadowolona... Kto by się teraz przejmował manicurzystką! Nerwowo zamrugała, by wyostrzyć obraz. Jej wzrok chyba się pogorszył... Przeczytała na wielkiej tablicy rozkład lotów. Półtorej godziny. Zostało półtorej godziny.

Wszyscy jej przyjaciele żywo rozmawiali ze sobą, stojąc w różnych zakątkach lotniska. Wygląda jak przybłęda! Stoi sama z boku i pochlipuje co jakiś czas. Jak nie ona! Zawsze jest w centrum uwagi, nigdy nie stoi sama. Szybko, musi znaleźć kogoś, z kim porozmawia chwilę, zanim straci reputację! Maxi? Nie, nie ta liga! Leon? Pff, spędza czas z Violettą. Naty? Pewnie stoi i rozmawia z Tomasem lub pozostałymi nowymi przyjaciółmi. Kiedy właściwie rozmawiały po raz ostatni? Trzy dni temu? Może cztery? A nie był to tydzień? Rozejrzała się po lotnisku, mrużąc oczy. Rzeczywiście, musi iść do okulisty, może zacznie nosić szkła kontaktowe jak jej ciocia z Filadelfii? Popatrzyła w lewo. Tak, Natalia stała przy wielkim słupie z ulotkami. Sama. Dlaczego? Przecież miała z kim rozmawiać: Tomas, Camila, a nawet Violetta czy Leon! Czemu nie rozmawia z nimi?! Musiała się tego dowiedzieć.

-Hmmm... Cześć, Naty. Jak się miewasz? -usłyszała swój piskliwy głosik i stukot espadryli po gładkiej posadzce.

-Ludmiła? W porządku. -ucięła, patrząc w drugą stronę. -Dawno nie rozmawiałyśmy. -posłała jej uśmiech. -To dziwne, bo dzielimy pokój, prawda? -roześmiała się.

-Musiałyśmy się mijać. Ja wychodziłam, a ty wracałaś z randki z Tomasem... Właśnie, jak się wam układa? Dlaczego stoisz tak z boku? -Ludmiła naprawdę zainteresowała się przyjaciółką.

-Ja i Tomas... My nie jesteśmy już razem. Piłaś już kawę w kawiarni na lotnisku? Dają trochę za dużo mleka, ale jest całkiem pyszna! -Naty zmieniła temat.

-Zaraz, zaraz... Ty i Tomas? Wy już... nie? -Ludmiłę zatkało. Zabrakło jej słów, co jest wyjątkową rzadkością.

-Tak. -odparła Naty. -Nie przejmuj się, jest okej. Czuję się dobrze. Nie wiem co u niego, nie widywałam się z nim od naszego zerwania. Nawet nie wiem, czy dotarł na lotnisko, bo nie widziałam go w autokarze. -powiedziała.

-Kiedy to wszystko się stało?

-Zerwaliśmy wczoraj. Nie rozmawiajmy o tym, co u ciebie?

Ludmiła właściwie nie wiedziała, co odpowiedzieć. Wyglądała jak zwykle: wspaniale. Jednak jej wewnętrzna osoba była jak tykająca bomba, która zaraz wybuchnie. Kłębowisko nerwów, smutków i przemyśleń. W końcu wylatywała na inny kontynent bez pożegnania z ukochanym.

-Cóż, nie jest najgorzej... -w końcu odezwała się.

Rozejrzała się po lotnisku w poszukiwaniu odpowiednich słów. Nikt nie wiedział o jej związku z Adrianem. Pierwszy raz czuła, że nie musi się z niczym obnosić, rozgłos jest jej niepotrzebny. Popatrzyła w prawo, na ogromne wejścia na lotnisko. Zmrużyła oczy, bo zauważyła, że jakaś postać kogoś woła i macha. Dostrzegła blond włosy i idealnie opalone ciało. Czy to...

-Adrian! -wrzasnęła, zostawiając Naty samą i przebiegła wbrew krzykom ochrony przez bramki lotniskowe prosto do ukochanego, rzucając się w jego ramiona.





***

I jak Wam się spodobał rozdział?
Piszcie swoje opinie i pomysły na następny!

Valencię chyba nerwy zjedzą, nie? W kółko Germangie :D Jak myślicie, co się wydarzy, gdy Pablo wróci do Argentyny?
Co z Tomasem i Naty? Niby ciche zerwanie, a jaki ogromny szok!
Podoba się Leonetta? Starałam się!
Ludmiła... Kiedy piszę o niej, palce same znajdują drogę do odpowiednich literek na klawiaturze, bo odnośnie niej zawsze mam pomysły :D Jesteście ciekawi, czy jej związek z Adrianem wytrwa i czy spokój, który dała pozostałym jest na stałe?

Oj, będzie się działo! Wpadajcie często zobaczyć, czy jest nowy rozdział, bo sama nie wiem, kiedy się pojawi :D

UWAGA, KOCHANI! JAK WIDAĆ, VIOLETTA JESZCZE NIE WIE, ŻE ANGIE JEST JEJ CIOCIĄ! PROSZĘ O NIE PYTANIE VIOLETTY W ZAKŁADCE "ZAPYTAJ BOHATERA" O JEJ STOSUNKI Z ANGIE, BO TO WYJAŚNI SIĘ W NAJBLIŻSZYCH ROZDZIAŁACH ;)

WYZWANIE = 50 KOMENTARZY
Wiecie już na czym polegają wyzwania ;)
Jeśli osiągniecie liczbę 50 komentarzy przed kolejnym rozdziałem, będziecie mogli wybrać sobie niespodziankę :) Swoje propozycje co do niespodzianki piszcie od razu w komentarzach, a gdy osiągnięcie tę magiczną liczbę, wszystkie wasze propozycje pojawią się w ankiecie. Ta, która zdobędzie najwięcej głosów, dojdzie do skutku! Jakie mogą być propozycje? Na przykład: niech Leonetta się rozstanie, niech Ludmiła będzie miała wypadek, niech Francesca pokłóci się z Camilą, niech będzie Naxi, wprowadź Esmeraldę... Liczę na was :)

Dziękuję Wam za wspaniałą aktywność pod ostatnim postem! Starajcie się na niespodziankę z wyzwania :)

Buziaki,
Zuzia

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 56


Wybiła godzina dziewiętnasta. Zimny wiatr wiejący z północy pomógł liściom dębu korkowego spaść na ziemię. Staruszkowie siedzący na ławce spojrzeli na niebo i zobaczyli ciemne chmury. Na dźwięk nadchodzącej burzy, urocza babunia podskoczyła. Po chwili starszej pary już nie było.

Ludmiła czekała na swojego Adriana przed hotelem. Do pokoju wracała się trzy razy: raz po sweter, drugi zmienić buty, bo nie pasują do swetra, a trzeci po pasek, bo idealnie pasował do butów. Pogładziła swoje ramiona, chcąc je na chwilę ogrzać, zaczęło się robić zimno. Wiatr rozwiewał jej jasne włosy - byłyby piękne zdjęcia, pomyślałby fotograf. Ludmiła odgarnęła włosy ze swojej twarzy i przygryzła wargę. Gdzie on jest? Blondynka rozejrzała się, poszukując ukochanego. Nie zobaczyła nic ciekawego, oprócz pioruna uderzającego gdzieś na wschód. Naśladując starszą panią podskoczyła. Wystraszyła się nie na żarty i weszła do hotelu. Usiadła na skórzanej kanapie w holu i założyła kosmyk swoich włosów za ucho.

Hol był pusty. Co jakiś czas pojawiała się pani z dzieckiem, próbując je uśpić. Nawet windą nikt nie jeździł. Wszyscy schowani w swoich pokojach spędzali miło czas. Gra w karty? Gitara? Śpiew? Czytanie gazet? To pewnie robiła większość hotelu. Co robiła Ludmiła? Siedziała na korytarzu i pisała smsa. Długie paznokcie uniemożliwiały jej szybkie pisanie, ale dawała radę. Kwestia przyzwyczajenia.


Ludmiła

Czekam w holu hotelowym.

Dostarczono, 21 października, 19:03



Adrian pędził przez miasto, prosto na ulicę Fryderyka von Perquelli. Usłyszał dźwięk przychodzącego smsa, więc sięgnął do kieszeni.


-Co, już po siódmej? -wrzasnął sam do siebie.


Przyspieszył kroku i minął piekarnię, z której unosiła się słodka woń bułeczek. Piekarze już przygotowywali się na czwartkowy poranek. Zagwizdał na żółty samochód, tak zwane taxi, które z piskiem opon zatrzymało się na środku ulicy. Adrian szybko podbiegł do auta i wsiadł do środka. Polecił kierowcy zawieźć się przed hotel Ludmiły, nie chciał się już dłużej spóźniać. To będzie wspaniała randka!


Adrian
image
Już pędzę, daj mi minutę, kochanie

Dostarczono, 21 października, 19:05


Czerwone usta Ludmiły ułożyły się w uśmiech. Tak słodko ją nazwał! "Kochanie". Nikt wcześniej tak do niej nie mówił. No dobrze, jej tata, ale tata się nie liczy! Opadła szczęśliwa na siedzenie czarnej kanapy i westchnęła. To będzie wspaniała randka!



***

-Halo, halo! Valencia!

Szatynka zobaczyła rozmazany sufit. Nie zauważyłam wcześniej, że są tu takie piękne żyrandole, pomyślała. Zamrugała kilka razy, ale wciąż nie widziała za dobrze. Nagle ujrzała znajome twarze. Pomarszczone czoło, ciemne oczy i zmartwiona mina. Czarne włosy, idealnie przystrzyżone i piękne, białe zęby. Poczuła, że się uśmiecha. Jej wzrok przeniósł się na prawą stronę, tam ujrzała kobietę. Jakaś blondynka, o dużych ustach i błyszczących oczach. Cały czas odgarniała swoje loki, opadające jej na twarz. Skądś znała tę kobietę.

-Chyba nas słyszy, wachluj dalej. -powiedział German cucąc swoją partnerkę.

Blondynka napuszczała powiew wiatru na Valencię, a ta płytko łapała powietrze, jakby było drogocenną przyjemnością. Wytężyła wzrok i rozpoznała tajemniczą kobietę. To Angie.

-Co, zostaw mnie! -odepchnęła ją. -Jak mogliście? -zwróciła się do obojga.

-O co chodzi, Valencio? -German pochylił się, by ją przytulić, ale ta odepchnęła i jego.

-Wy... razem... a ja... jesteście bez uczuć! -nikt nie rozumiał plątaniny słów wypowiadanych przez szatynkę.

-Zapukałaś do moich drzwi, a ja, kiedy je otworzyłam, ujrzałam Ciebie leżącą na ziemi... Co się stało? -wyjaśniła Angie.

-Do... do twoich drzwi?! -Valencia przetarła oczy i podniosła się na przedramiona. Poczuła, że jej twarz robi się czerwona.

Wszystko stało się jasne. Pomyliła pokoje! Pukała do pokoju Angie, nie do pokoju Germana. Zachowała się okropnie, odstawiając takie sceny!

-Wszystko w porządku? -ponowił pytanie jej ukochany.

-Ja... -zaśmiała się w głos.- Ja myślałam, że wy... -śmiała się jeszcze głośniej. -Wy razem! Ah, jak ja mogłam o tym pomyśleć? Przecież...-z trudem łapała oddech.-Wy? Razem?! Niezła komedia!-przytuliła Germana, który znacząco popatrzył na Angie. Blondynka posłała mu nerwowy uśmiech. Jej wzrok uciekł w drugą stronę. Oboje wiedzieli o kim tak naprawdę myśleli poprzedniej nocy.

***

Adrian wręczył taksówkarzowi banknot i wybiegł z auta. Zdyszany wpadł do hotelu i nerwowo rozejrzał się po holu. Tam, w rogu, siedziała słodka blondynka, która skradła jego serce. Poprawił włosy i pewnym siebie krokiem podszedł do dziewczyny. Ludmiła uniosła wzrok znad telefonu i lekko uśmiechnęła się.

-Mademoiselle. -powiedział, biorąc jej dłoń i całując ją namiętnie.

-Gdzie mnie zabierasz? -ich spojrzenia spotkały się.

Ludmiła wstała nie zabierając swojej dłoni z rąk Adriana. To było fantastyczne uczucie, trzymanie go za rękę. Niby nic, a tak wiele. Ludzie patrzący z boku (gdyby tacy tam byli) mogliby powiedzieć, że Ludmiła promieniała. Jakby radość, te wszystkie emocje, uwolniły się z niej w tej jednej chwili. Chwili złączenia ich rąk.

-Idziemy na kolację. W barze za rogiem są pyszne naleśniki i pomyślałem, że Cię tam zabiorę... -podrapał się po głowie. -Mój kolega prowadzi ten bar.

-Świetnie, chodźmy! -Ludmiła pociągnęła chłopaka w stronę wyjścia.

Zwykłe naleśniki, niezwykła dziewczyna. Czy milionerka poszłaby do zwykłego baru na naleśniki? Nie. Tylko wtedy, gdy jest zakochana.


***

Tomasowi zabiło szybciej serce. Dlaczego? Co zrobił nie tak? Przecież nic nie wskazywało na to, że zakończą ten związek. Było im tak dobrze! Nie potrafił wydusić żadnego słowa, ale kiedy już zebrał się na jakąkolwiek odpowiedź, wypalił:

-Jak uważasz.

Widział smutek w oczach swojej dziewczyny. Ta decyzja nie przyszła jej łatwo. Może wciąż go kocha? W sumie, to nigdy nie wyznali sobie miłości, ale czuł do niej coś takiego specjalnego i magicznego.

Dlaczego? W kółko zadawał sobie to samo pytanie. Głupek, pomyślał.

-Myślałam, że Ci naprawdę na mnie zależy. Gdyby tak było, nie odpowiedziałbyś w ten sposób. -Natalia uciekła wzrokiem w drugą stronę. Z trudem powstrzymywała łzy. Jej serce biło coraz szybciej. Oczekiwała jakiegokolwiek odzewu, ale... Nic. Tomas nic nie powiedział. Miał wzrok wbity w ziemię.

-To ja... Ja już pójdę. -załkała i odwróciła się.

Tak? Tak to miało się zakończyć? Bez słowa pożegnania, tak po prostu?

-Natalia, zaczekaj. -usłyszała głos Tomasa za sobą.

Obróciła się, szybko ocierając łzy i przełykając gulę w gardle. Z zainteresowaniem i nadzieją popatrzyła w stronę byłego już chłopaka. Tomas powolnym krokiem podszedł i objął dziewczynę. Przytulił ją, na pożegnanie. Jego ciepłe dłonie znalazły się na jej plecach. Ona ostatni raz wtuliła się w niego. Stali tak wtuleni na środku ulicy. Po dłuższej chwili spojrzeli sobie w oczy i odsunęli się od siebie.

-Dziękuję. -szepnęło któreś z nich.

***

Zaczęło kropić. Pierwsza kropla deszczu spadła na małą dziewczynkę bawiącą się na placu zabaw. Druga powędrowała na spieszącego się biznesmena. Trzecia upadła dokładnie na czubek głowy Ludmiły.

-Ah, pada! -jęknęła.

Po chwili nikogo nie było na zewnątrz. Wszyscy pouciekali do domów. Deszcz spłoszył wszystkich ludzi, jakby byli z cukru. Nagle kilka kropel zamieniło się w porządną ulewę.


Tanto tiempo caminando junto a ti

Aun recuerdo el día en que te conoc



íEl amor en mi nació tu sonrisa me enseno

Tras las nubes siempre va a estar el sol


Zaśpiewał Adrian wyciągając Ludmiłę na sam środek ulicy. Było późno i lało nieubłagalnie. Ulice, parki, place zabaw były puste. Tylko ta dwójka w ciemnych uliczkach Madrytu.

Włosy Ludmiły były całe mokre, jej ręce zimne, ale tusz do rzęs trzymał się bez zarzutu. Od makijażu w końcu była ekspertką! Wykonała piękny piruet, cały czas nie puszczając ręki Adriana. Bała się, że gdy puści, cały urok zginie. Jakby jej życie zależało od ich złączonych rąk.

-Co Ty wyprawiasz? -rozejrzała się, czy nikt ich nie widzi. Jak już wspomniano, było pusto.

-Śpiewam dla Ciebie. -położył swoją dłoń na jej plecach, tworząc ramę do tańca.


Te confieso que sin ti no se seguir.

Luz en el camino tu eres para mi.



Desde que mi alma te vio.


Tu dulzura me envolvió.

Si estoy contigo se detiene el reloj.

Lo sentimos los dos el corazón nos hablo

Y al oído suave nos susurro


Śpiewał dalej, prowadząc wspaniały walc angielski. Ludmiła wpatrzona w jego oczy dołączyła się do niego.


Quiero mirarte


Quiero sonarte


Vivir contigo cada instante

Quiero abrazarte

Quiero besarte

Quiero tenerte junto a mi

Pues amor es lo que siento.

Eres todo para mi.



Ich głosy razem brzmiały fantastycznie. Muzyka emanowała z ich obojga. Gdyby ktoś potrzebował zobrazowania szczęścia i miłości, mógłby spojrzeć na nich, tańczących w deszczu. Adrian uniósł Ludmiłę w powietrzu i zakręcił nią. Ich taniec wyglądał jak poezja. Idealnie stawiane kroki, czyste dźwięki - to jak pięknie dobrane słowa na czystej papeterii. Tyle obrotów, tyle piruetów, ta dwójka nie tańczyła w ten sposób na codzień, a wyglądało to, jakby przed chwilą wygrali wojewódzki konkurs tańca towarzyskiego.


Quiero mirarte

Quiero sonarte



Vivir contigo cada instante

Quiero abrazarte

Quiero besarte

Quiero tenerte junto a mi

Tu eres lo que necesito.

Pues lo que siento es


Amor


Na te słowa Adrian przybliżył Ludmiłę do siebie. Dzieliły ich tylko centymetry. Blondynka zbliżyła się. Czuli swoje oddechy na sobie. Adrian delikatnie uniósł kąciki swych ust, tworząc uśmiech. Przysunęli swoje usta do siebie i połączyli je w pocałunku. Co prawda przestali tańczyć, ale ich usta tańczyły osobny taniec. Taniec miłości, ich pierwszy, niezapomniany i wspaniały pocałunek. Jak z filmu romantycznego, który kończył się happyendem. Ich usta rozdzieliły się na chwilę, by Adrian szepnął jej

-Kocham Cię.

Odgarnął jej mokre włosy za ucho i ujrzał jej lśniący uśmiech. Oblizała swoje czerwone usta i pocałowała go namiętnie. Zaplotła swoje dłonie na jego karku, przeczesując jego włosy. Zakochała się, bez pamięci.


***


-Ale burza! -powiedziała Francesca, siedząc przy oknie i rozczesując swoje włosy. -Co robimy? Głupio tak marnować przedostatni wieczór w Madrycie. -westchnęła.

Violetta leżała na łóżku i pisała w pamiętniku.

"Ostatnie dni należą do najwspanialszych w moim życiu! Występ, świetne lekcje w studio, miło spędzony czas z przyjaciółmi i słodkie chwile z Leonem... Szkoda, że musimy wyjeżdżać. Tak bardzo chcę tu zostać i zatrzymać czas, choć na chwilę! Dobrze, może na dwie. Myślę, że ja i Leon już nie będziemy się sprzeczać. Wyjaśniliśmy sobie wszystko i do każdej sytuacji podchodzimy spokojnie. Teraz nam się musi udać! Francesca i Marcelo muszą się rozstać na dwa tygodnie. Współczuję jej, nie wiem co ja bym zrobiła bez Leona! Camila i Maxi to zakochane gołąbeczki, wszędzie chodzą razem. Niestety nie wiem co z Natalią, ostatnio dziwnie pochmurna... Mimo tego, wszyscy miło spędziliśmy czas i nie ukrywam, że będę płakać, żegnając Madryt. Teraz tylko występ końcowy w studio, zielona noc i wylot do Buenos Aires! Tam też czeka mnie wiele przygód."


Camila czytała jakieś czasopismo, wydając z siebie na zmianę dźwięki zachwytu lub oburzenia.

Strzelił kolejny piorun, gdzieś daleko, za ich ulubionym parkiem. Jednakże na tyle blisko, by Viola schowała głowę pod kołdrę z piskiem. Od dziecka bała się burzy. Kiedyś bawiła się na wzgórzu razem z mamą, miała może z cztery latka? Zaczęła tańczyć i śpiewać, jak najlepiej potrafiła. Wirowała, a wiatr pieścił jej twarzyczkę. Jej słodka sukienka unosiła się do góry, a ta chichotała. Marija wyciągała właśnie aparat z torebki, by zrobić małej parę zdjęć. Niestety jej ukochana, skórzana torba miała za dużo kieszeni, więc potrzebowała ponad minuty na odnalezienie fanta. W tym czasie mała Violetta wybiegła na urwisko i zobaczyła, jak nieopodal jej strzela piorun, prosto w ciężarówkę, która stała na poboczu pola. Na szczęście była pusta, kierowca zniknął gdzieś w oddali. Gdyby był w środku... Ah, lepiej nie myśleć. Ten piorun wystraszył Violettę na tyle, że pobiegła do mamy, schowała się pod spódnicą i zaczęła płakać. Od tamtej pory Violetta panicznie boi się burzy.

-Halo, dziewczyny! -krzyknęła Fran, momentalnie zwracając na siebie uwagę.

-Co? -spytała Viola, wychylając same oczy znad kołdry.

-Jesteśmy wszystkie w słodkich piżamkach... Co myślicie o piżama party? -roześmiała się Fran.

Szczotkę, którą trzymała w dłoni przyłożyła do ust. Zawadiacko uśmiechnęła się i oznajmiła:

-Karaoke dziewczyn z Argentyny rozpoczyna się za: trzy, dwa, jeden!

Wskoczyła na łóżko i podskakiwała, śpiewając do szczotki, imitującej mikrofon. Violetta wychyliła całą twarz, by zobaczyć, co znów wymyśliła przyjaciółka i usłyszała pierwsze słowa znanej im piosenki.


Si es por amor

todo sera verdadero



(uuuuuuuuu)

Esta es mi vida y no la quiero cambiar

Al fin encontre mi lugar

Pero sueno un amor sincero

Alguien que me pueda amar


Yo me conozco y siempre encuentro la manera

No importa cuando y dónde sea

En mi juego esta claro el reglamento

Cuanto lo siento


Violetta sięgnęła po dezodorant, który stał na jej szafce nocnej i przeskoczyła na łóżko Francesci. Tańczyły już we dwie w rytm "Si es por amor".


Yo tengo un plan siempre

Que te envuelve dulcemente



Yo tengo

Sólo amor para dar


Pero si es por amor

Todo sera verdadero

Si es por amor

Doy todo lo que soy

(ooo)

Mi corazón

Es todo lo que yo tengo

Gane y perdi

Nunca me rendi

Porque soy asi

Uoh uoh

(na na na na na na na, na na na na na na na)


Camila doskoczyła do dziewczyn, które poniosły się muzyce. Wygłupiały się, tańczyły, szalały. Jak dawno nie spędziły wieczoru tylko we trójkę!


Si me enamoro, estaras siempre en mi camino

Bloqueando mi destino



Somos de mundos demasiado diferentes

Es tan evidente


Yo sólo busco ser feliz con quieb me cuide

Que me proteja y no me olvide

y que me ayude a encontrar lo que yo sone

Mi felicidad


Ich ciała wyginały się do melodii znanej im piosenki. Śmiały się, naśladowały znanych artystów albo parodiowały śpiew niektórych ze swoich przyjaciół. Wesołe uśmiechy towarzyszyły im przez całą piosenkę. Szykowało się niezapomniane piżama party!





***Następnego dnia, w studio***


-Kochani, słyszałam, że piosenkę macie już przećwiczoną... Pablo mi opowiadał, jakie imponujące show przedstawiliście na rynku! Jestem z was dumna! -oznajmiła Andrea, nauczycielka śpiewu. -Rozśpiewajmy się proszę. Za dwie godziny żegnacie studio występem końcowym, więc proszę o skupienie! -zarządziła kobieta stukając batutą o stojak na nuty. -I raz, i dwa, i trzy! Powtarzacie za mną. Mimimimimi!

-Mimimimimi! -klasa posłusznie powtarzała.

-Teraz wyżej! Mimimimimi! -śpiewała nauczycielka.

Wszyscy podekscytowani spoglądali na siebie. To miał być ich ostatni występ w Hiszpanii. Ich ostatnia doba w tym cudownym miejscu!

Nagle do sali śpiewu wbiegł Pablo.

-Dzień dobry dzieci. -powiedział z trudem łapiąc oddech.

-Coś się stało? -spytali.

-Nie... W sumie to tak. Uh! -odetchnął. -Biegłem jak najszybciej mogłem, żeby wam to powiedzieć. Kochani! Niestety Wasz jutrzejszy lot się nie odbędzie. -zrobił skwaszoną minę.

-Co?! -wszyscy zdziwieni popatrzyli po sobie.

-Został odwołany. Musicie wylecieć dzisiaj, wybaczcie.

Na tę wiadomość w klasie zapadła cisza.



***
Cześć!
Podobał Wam się nowy rozdział? Chciałam oddać jak najwięcej szczegółów i idealnie opisać wszystkie emocje. Zaskoczyło Was zakończenie? Co sądzicie o romantycznej randce Admiły? Co myślicie o zakończeniu związku Toty? Nieźle Was zrobiłam z Germangie, nie? :D Z tego jestem bardzo dumna!
Leonetty nie ma, ale jest słodkie piżama party. Może być?
Piszcie swoje wyobrażenia i propozycje na nowy rozdział!

 CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Dziękuję za Waszą aktywność pod ostatnim rozdziałem! Niestety nie osiągnęliście wyzwania, ale komentarze były bardzo miłe i długie - za co bardzo Wam dziękuję!

WYZWANIE = 50 KOMENTARZY

To nie jest limit! Nawet, gdy nie osiągniecie 50 komentarzy, pojawi się rozdział. Jednak, gdy wyzwanie podejmiecie i osiągniecie tę liczbę, będziecie mogli wybrać jakąś nagrodę sami (np. wprowadź Diego do opowieści, połącz Toty z powrotem, dawaj zdjęcia, nie tylko gify). Ja umieszczę Wasze propozycje w ankiecie, a Wy będziecie mogli zagłosować na najciekawszą formę nagrody, która zostanie Wam przyznana po głosowaniu! Podejmujecie się wyzwania? :)

Buziaki,
Zuzka.

Mrs. Punk